niedziela, 21 września 2014

"Mój mały Eden"

Kontri musiał zauważyć lekkie zaskoczenie na twarzy Kasztana. Lekkie? Ono było gigantyczne, minęła już minuta od kiedy otworzył mu 'wrota', a ten wciąż stał nieruchomo z otwartymi ustami i lustrował swoimi oczami, niczym radarami, wnętrze szopy.
-No właź kurde bo zimno leci. - upomniał go Kontri
Kasztan przekroczył próg, ale poza tym jego twarz niewiele się zmieniła. Usta nadal miał otwarte niczym karp wyciągnięty z wody, a oczy poruszały się powoli w oczodołach od prawa do lewa. W głowie natomiast działy się dziwne rzeczy, które można by tylko opisać w kreskówkowy sposób. A to jakiś trybik powodował poruszenie się innego, który uruchamiał wentylator, który wytwarzał wiatr przesuwający żaglówkę w misce, która trafiała kijem bilardowym do siebie przywiązanym w bile itd. itd. Na końcu pod kopułą jego czaszki zaczynało się gotować, a nadmiar pary uchodził przez gwizdek do atmosfery. Do Kontriego w końcu dotarło to, że z jego kolegą jest coś nie tak, więc zagadnął
-Ej, żyjesz?
-Eeeeeeee, nooooo, eeeee, yyyyyy... - dość lakonicznie zaczął swą wypowiedź Kasztan - nie wiem. Skąd Ty to tutaj masz? Co to w ogóle jest, jak to możliwe, że w TYM kraju, w TYM garażu, stoją i wiszą TAKIE rzeczy?!
-Hm... nie wiem, jakoś się uzbierało - uśmiechnął się Kontri - Chcesz kawy?
-A nie masz czegoś mocniejszego? Po tym co zobaczyłem, nie muszę sobie podnosić ciśnienia, a raczej trochę upuścić.
-No to masz browara.
Kontri wyjął dwa piwa, jedno z nich podał Kasztanowi i rozsiadł się w pięknym jasnym skórzanym fotelu pochodzącym z ostatniego Scorpio.
-Siadaj nie krępuj się - zwrócił się do Kasztana
Można było usłyszeć psyknięcie otwieranych puszek. Kasztan usiadł w podobnym fotelu jednak o troszeczkę innym kolorze skóry, jakby bardziej czerwonym. Choć jak usiadł zobaczył, że fotel jest jakby w ciapki, albo pręgi. Coś jakby to był jakiś design marmurkowy. Beżowy i beżowo-czerwony.
-Nie chce się sprać gówno. Może jakby ktoś na świeżo to wyczyścił to by śladu nie było, no ale kto myśli o wycieraniu krwi na miejscu wypadku? - rzucił Kontri przechylając puszkę z piwem.
Kasztan się wzdrygnął, widząc to jego przyjaciel postanowił dodać kilka wyjaśnień.
-Kupiłem kiedyś takiego wieloryba w Anglii, pełen wypas, ale po dachowaniu. W sumie nie był mocno strzelony no ale te plamy zostały. Tani był, chyba 100 funtów kosztował, a Cosworth jeździ u kumpla w granadzie. Daje radę stara franca.

- Mimo wszystkich swoich wad?
- Motor był jak dzwon, więc trochę jeszcze pojeździ.
Sięgnęli po puszki. Kasztan wziął dużego łyka i znowu rozglądnął się po szopie. W części w której siedzieli pod jedną ze ścian stały ze trzy sztuki V6 z cologne, w tym jedna wyglądała jakby stałą tam od 30 lat, a dwie były nie do końca kompletne. Obok nich zarośnięte pajęczynami jakieś stare V4, któe były w takim stanie, że z daleka kasztan nie mógł odróżnić czy to Cologne czy Essexy, a dalej kilka Kentów i jakieś części od nowszych Durateców. Z drugiej strony na regałach i stołach warsztatowych leżało kilka skrzyń biegów, głównie jakieś od tylnonapędowców, ze dwa mosty napędowe, kilka dyfrów no i masa przeróżnych kolumn mc phersona, zacisków, półosi i tym podobnych spraw.
Ciekawsze rzeczy kryły się jednak ze przepierzeniem. Na ziemi stały w stosach przeróżne felgi, o których każdy fordziarz marzył. Śnieżynki z Coswortha Saphire? Żaden problem! na szybko Casati zauważył przynajmniej dwa stosy po 4 felgi. Oryginalne felgi z RS500? Cóż to dla Kontriego!  Felg od Escortów Rallye Kasztan nawet nie starał się liczyć, a przecież nie widział wszystkiego. Jednak przede wszystkim w tamtym pomieszczeniu pod ścianą na jasnych europaletach stały jakieś silniki, i skrzynie biegów. Przynajmniej 4 albo nawet 5 sztuk. Kasztan dokładnie tego nie widział bo wszystko przykryte było śnieżnobiałym prześcieradłem i cienką folią malarską. Co najbardziej przykuwało uwagę każdego był wiszący na łańcuchach przypiętych do belek pod dachem, pierwszy Mustang Fastback. Jego przód skierowany był ku górze, a hak do jednego z łańcuchów przypięty do zgiętej prawej podłużnicy. Więcej Kasztan jednak nie widział, choć usilnie wyginał swoją szyję by jeszcze cokolwiek ujrzeć. Widząc jak się męczy, Kontri wstał i rzekł:
- No chodź bo sobie kark skręcisz.
Kasztan wstał i na swoich cienkich i miękkich jak galareta nogach ruszył w stronę skarbów. Jednak określenia tego sam Kasztan by nigdy nie użył, było za małe, za wąskie nie oddawało nawet w połowie tego co miał ujrzeć za chwilę. Święty Graal? Arka przymierza? Może to były dobre określenia? Chociaż tamto to by były tylko legendy, których nikt nigdy nie rozszyfruje do końca, a on tutaj miał stanąć obok takich legend, a nawet móc ich dotknąć. Radością wielką byłoby gdyby stanął obok takich rzeczy w muzeum, a one tkwiły kilka metrów od niego za  barierką czy nawet pancerną szybą. A tu? Tu w Tarnowie mógł podejść do każdego z eksponatów, dotknąć go, polizać... W Tarnowie! Nie musiał jechać do Koloni, Manachasteru czy nawet Detroit. On to miał to wszystko, tu w Tarnowie, we wschodniej Polsce.
Przekroczyli przepierzenie, Kontri przekręcił włącznik na ścianie, włączając baterię jarzeniówek pod sufitem i... stało się. Miękkie nogi Kasztana, stały się jeszcze bardziej miękkie, powietrze z niego uszło, zakręciło się w głowie.
Tak dopiero włączenie dodatkowych świat pokazało, że dodatkowe pomieszczenie jest dużo głębsze niż się wydawało. To co Kasztan wziął za ścianę kończącą je teraz okazało się miejscem gdzie stały kompletne pojazdy. Jednak opisując to co ujrzał powinniśmy trzymać się kolejności. Zaraz po prawej stronie przyklejona do przepierzenia stała na kobyłkach niezwykle zdrowa buda Escorta z klatką w środku. Była całkowicie goła, a jedynymi jej ozdobnikami były naklejki Rothmans. Wzdłuż auta stało kompletne przednie i tylne zawieszenie od takiego escorta w stanie 'igielnym'. Świeżo odremontowane i odmalowane.
-Replika, ale całkiem porządnie zrobiona - rzucił od niechcenia Kontri.
Dalej stały trzy V8. Wzrok Kasztana się na nich zatrzymał i lustrował dokładnie. Nie znał się zbyt dobrze na amerykańskich Fordach, ale wiedział, że widniejące na jednym z silników napisy "Cobra Powered by Ford" muszą coś oznaczać. Kontri widząc zamyślenie kolegi przestał zaglądać do wnętrza puszki i znowu rzucił jakby z nudów:
- 427 z boczną magistralą olejową, 289 "HiPo" z Shleby 350GT i jeszcze jeden Windsor. Ktoś twierdził, że to 351 Boss, ale mam go od 2 miechów i jeszcze mu się nie przyjrzałem.
"Madafaka" - tylko tyle na myśl przyszło Kasztanowi.
Dalej zaczynały się rejony, które przed włączeniem światła były niewidoczne. Na górze na antresoli leżały zderzaki i elementy karoserii. Zderzaki i błotniki od Escorta Coswortha, lotki od cosworthów, poszerzenia od Escortów Rallye, jakieś części klap z tworzyw sztucznych, czy jakieś dziwne body kity do Mustangów i Capri - choć była to raczej lista tych najdziwniejszych i tych które przykuły oko Kasztana, bo przecież części do Taunusów i Granad leżały nawet u jego sąsiada w Bytomiu. Na dole leżały głównie zawieszenia i takie które nie były żadną zagadką jak Sierra czy Granada jak i coś na podwójnym wahaczu czego Kasztan nie znał. W rogu po lewej pod plandekami stały dwa auta, a Kontri plandeki właśnie podnosił, by móc ukazać Kasztanowi przyczajoną Sierrę XR4x4 i... pierwszego Coswortha z nienaturalnie uniesionym przodem. Oba auta wyglądały jakby przed chwilą ktoś je tutaj zaparkował, alby jakby zaraz ktoś miał do nich podejść, uruchomić i odjechać.
-Nie podniecaj się tylko. XR4x4 ma zatarty silnik, a Cosworth w ogóle go nie ma, choć... kiedyś powinienem coś dosztukować.
Dalej spoczywały rzeczy, które Kasztan już widział siedząc na krwisto-beżowym fotelu. Najpierw pełno felg przeróżnych (choć z nową porcją światła miał wrażenie, że się cudownie rozmnożyły), aż w końcu silniki i skrzynie przykryte folią i prześcieradłami. W czasie gdy Kasztan dotarł do wymienionych Kontri stał i patrzył na oponę z Coswortha z której uszło powietrze. Kasztanowi to jednak nie przeszkadzało. Był w Mecce i tak jak każdy pielgrzym oczyszczał się tam duchowo modląc się do swojego Boga, tak on stojąc w rozpadającej się szopie w centrum Tarnowa porządkował molekuły benzyny płynącej w jego żyłach jakby był w środku jakiegoś wielkiego magnetyzera.
Kontri kilkukrotnie kopnął w oponę, pomamrotał coś pod nosem i podniósł głowę spoglądając na Kasztana. Ten stał ciągle w tym samym miejscu, z nienaturalnie wykrzywioną głową i spoglądał na prześcieradła, albo raczej próbował swoimi oczami prześwietlić je by ujrzeć co pod nimi schował kolega. Gdy ten to spostrzegł, powoli obrócił się i powolnymi krokami skierował swoją zwalistą sylwetkę w stronę palet. Kasztanowi momentalnie skoczyło ciśnienia, nie wiedział czy się spocił czy tylko mu się wydaje, ale czuł jak w jego żyłach pulsuje krew. Pulsowała każda część jego ciała, czuł każde uderzenia serca i to zarówno mały palcem u nogi jak i skrońmi.
Kontrabas już stał przy prześcieradle, wyciągnął po nie rękę, złapał i... zamaszystym ruchem ściągnął.
- I co?-  spytał
Kasztan stał i ciągle w tym samym miejscu, przetarł oczy ze zdumienia i wychylił puszkę z piwem. Wyzerował ją i grymas wykrzywił jego twarz. Nie często pił inne piwa niż Grolsh, a to którym poczęstował go Kontri było jakimś mocnym. Ale co tam... właśnie tego potrzebował. Potrzebował czegoś mocnego co go chociaż na chwilę otrzeźwi, bo wiedział, że w innym przypadku zemdleje.
- I co? - powtórzył Kontri lekko się uśmiechając.
- Masz trochę zielonego, bracie? - wydukał Kasztan, był w raju, więc stwierdził, że tylko tak może uhonorować tą chwilę.
- Hehe i to rozumiem, ziom. Zaraz przyniosę, a Ty sobie pooglądaj.
Wrócił do pierwszego pomieszczenia i zaczął podnosić głowicę z jakiegoś bloku. Najpewniej tam w jakimś cylindrze miał zachomikowane kilka gram.
Ale Kasztan nie zwracał uwagi na niego. Szedł powoli w kierunku tego co Kontri odsłonił i wyciągał w tamtym kierunku drżącą rękę.
- Kurde jak w amerykańskim filmie wyglądasz.- usłyszał za sobą pisk Kontriego, który siedząc na fotelach z wieloryba robił skręty.
Do Kasztana to nie docierało. Rzeczywiście mógł wyglądać jak w jakieś scenie z amerykańskiego dramatu, w którym ojciec zbliża się do śpiącego, od dawna nie widzianego dziecka. Miał to jednak w dupie. W końcu przed nim stały części Forda RS200! I to zarówno silnik, jak i fragmenty tylnego zawieszenia z podwójnymi amortyzatorami, jak i skrzynia biegów oraz mocno sfatygowana deska rozdzielcza. Ale także kawałek maski. Postrzępionej i rozprutej pewnie przez jakieś drzewo, ale jednak oryginalnej maski od RS200! Kasztan gładził zawartość każdej z palet.
- Masz! - Kontri podał i przypalił mu skręta. Kasztan zaciągnął się mocno, wypuścił dym i w końcu wydał dźwięk, krótki ale mówiąc wiele. Westchnał tylko głośno i przeciągle:
- ŁAŁ! - ale tylko tyle był w stanie.
Przeszli do zestawu wypoczynkowego ze Scorpio usiedli i Kasztan zaczął czilałt. Nie pamiętał o czym rozmawiał i w sumie nie wie czy dlatego, że do głowy uderzyła mu mieszanka THC i alkoholu, czy po prostu z nadmiar wrażeń. Siedzieli, debatowali, pili piwo i popalali skręty długo. W końcu zalegli na rozkładanych ławkach z jakiegoś nowego Transita i zasnęli.